gospodarczeserwisy
  MAG I JA
 

Księża grzmią z ambon, że okultyzm to szatańskie sidła. Mało kto wie jednak o pewnym aspekcie polskiej historii, który nie jest Kościołowi na rękę. Chodzi o staropolski pociąg do wiedzy tajemnej, którą masowo parali się profesorowie Akademii Krakowskiej, możni, a nawet królowie. W całej renesansowej Europie słyszano o polskich astrologach czy słynnym alchemiku Sędziwoju. Niektórzy uznawali nawet Kraków za "centrum magii", gdzie wywoływano "cienie zmarłych". Czarnoksięstwa miał się tam nauczyć sam Doktor Faust…

W ostatnich latach Kościół coraz częściej mówi o zagrożeniu, jakie dla duchowego życia katolika niesie okultyzm i wszystko, co z nim związane. W ostatnim liście Episkopatu pt. "O zagrożeniach naszej wiary" biskupi przestrzegają przed wróżkami, jasnowidzami i innymi formami praktyk tajemnych. Jest jednak coś, o czym hierarchowie pamiętać nie chcą i nawet historycy wspominają o tym rzadko. Chodzi o to, iż przez jakiś czas, począwszy od XVI w., nasz kraj uznawany był za lokalne centrum nauk tajemnych, do którego tłumnie zjeżdżali najwięksi europejscy magowie, alchemicy i nekromanci, nie musząc obawiać się prześladowań.

 

Boom na czary

Duchowni od zawsze musieli walczyć ze skłonnością Polaków do wiedzy zakazanej. Byli w tym tak skuteczni, że do dziś w legendach i języku zachowały się jedynie nikłe ślady okultystycznych pasji naszych przodków. Są wśród nich wyrażenia "urodzić się pod szczęśliwą gwiazdą" czy "być typem spod ciemnej gwiazdy", upamiętniające wielką popularność astrologii, która rozkwitła w dobie renesansu. Prognozowanie przyszłości na podstawie pozycji ciał niebieskich stało się domeną wykładowców Akademii Krakowskiej, gdzie sztuki tej uczono już od lat 20. XV w. Krakowskie kalendarze (tzw. judicia) zawierające horoskopy i porady cieszyły się dużym wzięciem w sąsiednich krajach.

Oprócz tego uprawiano inne sztuki magiczne. Legendarny Mistrz Twardowski, po którym ślady skrzętnie wymazano z kart historii, istniał naprawdę i prowadził ponoć w Krakowie szkołę czarów. Mówiono nawet, że słynny mag, Johann Faust (ok. 1480-1540), który miał zawrzeć pakt z Diabłem, nauczył się sztuk czarnoksięskich właśnie w Polsce. Nad Wisłę ściągali też inni słynni okultyści, w tym nekromanci John Dee (ok. 1527-1608) i Edward Kelley (1555-97) czy słynny lekarz-alchemik Paracelsus (1493-1541). To w Polsce urodził się mag rabin Maharal (ok. 1520-1609) - twórca legendarnego "Praskiego golema". Wreszcie, to Polska wydała jednego z najsłynniejszych alchemików w dziejach, Michała Sędziwoja (1566-1636).

Wielu ludzi nie wie nic o tym aspekcie naszej kultury, a to zaledwie kilka przykładów. Ale skąd wzięło się w odrodzeniu - epoce rozkwitu wiedzy i sztuki - tak silne zainteresowanie okultyzmem? Mówiąc krótko, wynikało to z połączenia renesansowego wolnomyślicielstwa z napływem z podbitego przez Turków Konstantynopola dzieł o tematyce magicznej, kabalistycznej i alchemicznej. Nauki tajemne dały początek wielu współczesnym dziedzinom, takim jak optyka, farmacja czy chemia. Ale, jak pisze dr Roman Bugaj (1922-2009) - historyk i znawca tej tematyki, wszyscy dobrze wiedzieli, że poza murami uczelni scholarowie oddają się praktykom zakazanym…

Czarni i biali magowie

W odrodzeniu magię podzielono na "białą" - filozoficzną, połączoną z duchową kontemplacją i "czarną" - wyklętą, potępioną, ale i częściej praktykowaną. Obejmowała ona m.in. nekromancję - czyli przywoływanie zmarłych w celu zadawania im pytań o przyszłość, goecję - tj. podporządkowanie sobie złych duchów i demonów czy katoptromancję - wróżenie z magicznego zwierciadła. Oczywiście oprócz tego kwitła magia ludowa, guślarstwo i ziołolecznictwo. "Uczeni magowie" tworzyli jednak odrębną kastę i nie musieli obawiać się prześladowań i procesów. O jednym z nich pamięta się nadal, choć już w okresie kontrreformacji Kościół zadbał, by zatarto po nim wszelkie ślady. To… Mistrz Twardowski.

Oficjalnie figurował jako Laurentius Dhur lub Durentius (łac. durus - twardy, stąd "Twardowski"), był Niemcem i dworzaninem Zygmunta Augusta (1520-1572). O jego przeszłości, poza epizodem studiów w Wittenberdze wiadomo niewiele. Pod koniec 1551 lub 1569 r. ten znawca sztuki nekromancji podjął się wywołania przed władcą ducha jego zmarłej żony, Barbary Radziwiłłówny: "Twardowski uprosił króla, by z krzesła, na którym siedzi, nie ruszył się, zachowując milczenie, gdyby inaczej postąpił, byłoby narażone na niebezpieczeństwo życie i dusza. Przy ukazaniu się [zjawy] było widać smutną, żałosną i jakby niesłychaną tragedię. Mało brakło, a króla nie można by zatrzymać i rzuciłby się na jej łono […], gdyby Twardowski go nie odciągnął i zatrzymał na krześle, aż mara zniknęła" - relacjonował zasłyszaną opowieść Joachim Possel, lekarz Zygmunta III Wazy.

Twardowski zaginął jednak w niejasnych okolicznościach. Przepadła też przypisywana mu księga o magii. Równie niewiele wiadomo o czarnoksięskiej szkole, którą miał prowadzić w Krakowie. Jedyną pamiątką po nim pozostaje lustro, jakiego miał używać do ceremonii magicznych, które trafiło do kościoła w Węgrowie. Mało kto wie, że ówczesna stolica Polski wydała jeszcze jednego maga, tyle że o europejskiej sławie. Był to Johann Faust - uwieczniony w dramacie Goethego wędrowny czarnoksiężnik, skandalista i autor książki o złowieszczym tytule "Höllenzwang" ("Przymuszenie piekła"), gdzie udzielał wskazówek, jak podporządkować sobie siły zła.

O jego "edukacji" w Polsce wspomina kilku XVI-wiecznych autorów, w tym m.in. Filip Melanchton (1497-1560) - profesor Uniwersytetu w Wittenberdze i najbliższy współpracownik Lutra, który pisał: "Znałem pewnego człowieka o imieniu Faust z Kundling, miasteczka leżącego niedaleko mych stron rodzinnych. Podczas studiów w Krakowie wyuczył się on magii, gdzie sztuka ta już przedtem była wytrwale uprawiana i gdzie prowadzono o niej publiczne wykłady". "Faustbuch" - wydana pod koniec XVI w. "biografia" maga wspomina, że często wracał on nad Wisłę. Mimo intelektualnych zalet, "doktor" był człowiekiem bardzo kontrowersyjnym i rozpustnym. Zginął ok. 1540 r. w gospodzie w Staufen, prawdopodobnie wywołując wybuch podczas eksperymentu alchemicznego (stąd legenda, że porwał go Diabeł).

Pod koniec XVI w. Polska stała się dla okultystów przystankiem w drodze do Pragi, gdzie cesarz Rudolf II (1552-1612) - według niektórych szaleniec, a według innych satanista - chętnie dawał schronienie magom i alchemikom. Licząc na karierę w tym rejonie Europy, do Krakowa trafili dwaj angielscy nekromanci - John Dee (uczony i były królewski doradca) oraz Edward Kelley, którzy praktykowali coś, co można porównać do współczesnych "seansów spirytystycznych". Do Polski sprowadził ich wojewoda Olbracht Łaski, który chętnie korzystał z ich usług. Wiadomo, że w 1585 r. obaj magowie zjawili się w Niepołomicach na audiencji u Stefana Batorego (1533-86). Podczas seansu byty przemawiające przez Kelleya stwierdziły, że królowi "towarzyszy duch nieczysty", "łożnica jego zbrukana" i "toczy go obrzydliwy trąd". Mimo tej jawnej obrazy, Batory puścił te komentarze mimo uszu…

Astrolodzy i "przepowiadacze"

Stanisław Sarnicki - historyk żyjący w XVI w. pisał, że krakowscy uczeni słynęli z wywoływania "cieni zmarłych". Ówczesna stolica była jednak najbardziej znana z astrologów, których większość rekrutowała się spośród kadry tamtejszej akademii. Odczytywaniem losu z gwiazd parali się znani renesansowi uczeni, w tym Jan z Głogowa (1445-1507), który przepowiedział ponoć pojawienie się Lutra pisząc o "czarnym zakonniku, który na Kościół sprowadzi wielkie zamieszanie". Alchemikiem i astrologiem był też Maciej z Miechowa (1457-1523) - rektor Akademii Krakowskiej i ojciec mitu o sarmackim rodowodzie polskiej szlachty.

Wśród profesorów astrologii był nawet ksiądz - Andrzej Glaber z Kobylina (1500-55). Z kolei Kasper Goski (zm. 1576) - wykształcony we Włoszech lekarz, potem burmistrz Poznania, był według dr. Bugaja znajomym Twardowskiego. Za trafne prognostyki władze Republiki Weneckiej ufundowały mu posąg i wyznaczyły dożywotnią rentę. Spośród władców największe zamiłowanie do okultyzmu żywił wspomniany Zygmunt August, na którego dworze gościły często guślarki i wiedźmy, które sprowadzał z Litwy lub Podlasia. Niektórym astrologom i magom za wybitne "zasługi" udało się zdobyć królewskie względy.

Niejaki Piotr Proboszczowic (ok. 1509-60) cieszył się dużym wpływem na króla, którego przekonał, by Barbarę Radziwiłłównę leczyć preparatami alchemicznymi. Był on również autorem słynnej przepowiedni, że Zygmunt August umrze w "72 roku" (rzeczywiście zmarł w 1572). Inny astrolog i medyk, Szkot Marcin Fox (zm. 1588) ostrzegał ostatniego Jagiellona przed wyjazdem do Królewca w 1552 r. wieszcząc mu śmierć. Król uwierzył w jego słowa, kiedy podczas salwy honorowej zbłąkana kula zabiła stojącego przy nim ks. Zygmunta Wiśnowieckiego. W tym samym okresie na dworze ks. Konstantego Ostrogskiego działał astrolog Jan Latosz (1539-1608) znany z wyznaczenia daty końca świata na rok 3036.

Zagadka złotej transmutacji

Drugą najpopularniejszą dziedziną w XVI i XVII-wiecznej Polsce była alchemia. W praktyce sprowadzała się do eksperymentów, których celem była "transmutacja" nieszlachetnych metali w złoto. W warstwie teoretycznej opierała się ona na zasadach, które czerpały z filozofii okultystycznej. Prekursorami tej dziedziny w Polsce byli… zakonnicy. Jan Długosz wspominał, że wskutek eksperymentu alchemicznego krakowskich dominikanów w 1462 r. doszło do pożaru, który strawił trzy ulice, w tym siedzibę biskupa. W późniejszym okresie zagadka transmutacji zainteresowała możnych i władców, którzy uznali, że może być ona kluczem do wielkiego bogactwa. Poszukiwaniem legendarnego "kamienia filozoficznego" - substancji, która miała inicjować przemianę w złoto, interesowali się m.in. Zygmunt III Waza (1566-1632), a także doradca i sekretarz królewski, założyciel Zamościa, Jan Zamoyski (1542-1605).

Alchemikiem o europejskiej sławie był pochodzący spod Limanowej Michał Sędziwój zwany Sendivogiusem, który przyczynił się do… przenosin stolicy do Warszawy. Powodem tego był pożar, który wybuchł w jego laboratorium alchemicznym na Wawelu podczas eksperymentów, jakie przeprowadzał on wspólnie z marszałkiem Mikołajem Wolskim (1553-1630). Sędziwój zasłynął także jako biegły medyk. Głośno było o wyleczeniu przez niego "białym proszkiem" umierającego syna czeskiego szlachcica. Był też poważany na dworze Rudolfa II, który ufundował mu tablicę z napisem: "Niechby inny tyle zdziałał, co Sędziwój Polonus". Miała ona upamiętniać udaną transmutację, której świadkiem był cesarz.

Staropolska moda na okultyzm pociągała za sobą krytykę ze strony duchownych. Żyjący w połowie XVI w. eksjezuita, Stanisław z Gór Poklatecki, autor księgi "Pogrom czarnoksięskie błędy" narzekał, że "nauk czarnoksięskich każda zwierzchność broni". Rzeczywiście, magowie cieszyli się wówczas sporą swobodą, choć ludowe czarownice i guślarki często trafiały przed sąd. Wysyp fałszywych alchemików, XVII-wieczne wojny i wyniszczenie Rzeczpospolitej doprowadziły jednak do spadku zainteresowania "uczoną magią". Rodzące się w połowie XVIII w. oświecenie uznało ją za szarlatanerię i zabobon. Dziś nikt nie kwestionuje jednak tego, że Sędziwój czy Paracelsus mieli spory wkład w rozwój nauki.

Historia Polski to nie tylko "Bóg, honor, ojczyzna". Polityka historyczna skupiająca się na propagowaniu męczeństwa i pielęgnowaniu megalomanii nie tylko sprzyja rodzeniu się mitów, ale oddala zainteresowanie od wielu barwnych aspektów naszych dziejów. Kościół do dziś wykazuje "alergię" na okultyzm. Niekiedy, zapędziwszy się, hierarchowie uznają za pomioty Szatana "pacyfki", jogę czy Harry’ego Pottera. W walce z wszelkim "nieprawym myśleniem" często osiągali oni jednak sukces, którego cena bywała wysoka. To za sprawą Kościoła i jego gorliwych sług unicestwiono większość śladów pierwotnych wierzeń i tradycji plemion polskich, podcinając nam korzenie.

Oprócz tego w renesansie zaczęły formować się w Polsce różnego rodzaju stowarzyszenia i "koła" praktykujące filozofię kabalistów, różokrzyżowców czy hermetystów. Ale to już zupełnie inna historia

Cytaty pochodzą m.in. z książki R. Bugaja, "Nauki tajemne w dawnej Polsce. Mistrz Twardowski", Wrocław 1986.

Dlaczego nie mówi się głośno, że Kościół odebrał Polakom tożsamość? Zapytajcie każdego mediewisty o wiedzę na temat wierzeń Słowian czy polskich plemion. Nie istnieje nic. Jedyne źródła przetrwały, uwaga, w zapiskach niemieckich, a mitologia słowiańska, której uczy się w szkole, to wymysł średniowiecza. Kościół zniszczył dosłownie wszystko, ale lud się nie dał i zmusił do inkorporacji do kalendarza liturgicznego pewnych pogańskich świąt, jak Zielone Świątki czy Śmigus dyngus. Tyle że to nic. Zostaliśmy narodem bez historii. Dzięki Rzymowi, któremu ktoś chciał się podlizać. Czy to nie paradoks???

Zajrzy do pierwszego lepszego podręcznika akademickiego od historii Polski, a się przekonasz, jaka jest prawda o okupacji polskiej historii przez kościół

Przeczytałem kiedyś historię katedry w Poznaniu. Ciekawa rzecz. Pierwsza powstała w wieku X, ale pare lat później lud ją zburzył podczas buntu pogańskiego. Gdy odwiedziłem tę katedrę i zwiedziłem mieszczace się w niej muzeum, ciekawiło mnie to że epizod ten był ominięty z historii katedry.

ta ślepa wiara w księdza /tak ,tak w księdza/ powoli odchodzi wraz z wymieraniem starszych pokoleń , ale za kilkanaście , kilkadziesiąt lat zmieni się to diametralnie , oni wiedzą o tym dlatego tak pazernie grabią - na przyszłość..

Musisz bardzo nie znac historii Polski. Dzieki wierze i Kosciolowi Polska upadła!!!!!Kto potepiał Konstytucję 3 Maja? Kto zawiazał Targowicę? Kto za rosyjskie pieniadze zdradzał Polskę? Których biskupów powieszono za zdradę Polski? Mówią ci coś nazwiska biskupów: Kaczmarka, Lorka, Adamskiego, Sokołowskiego, Szczepanowskiego, Muskaty, Gawliny, Felińskiego, Kadłubka, Gamrata, Radziejowskiego, Zebrzydowskiego, Kossakowskiego, Massalskiego, Poniatowskiego? Wszak to tylko niepełny wykaz biskupów zdrajców, kłamców lub rozpustników..

Podstawowy błąd to utożsamianie kleru z Bogiem czy wiarą.

SAMA BISKUPIA S Z L A C H T A !!!! POLSKA !!!!

To mądry i pouczający post który...znam od dawna,ale mam tylko nadzieje że czarna szlachto to przeczyta.
Tą historię powinno się przekazywać w szkole na lekcjach religii.

no cóż -myślałem, że ten artykuł opisze te ciemne strony kościoła, które tu wymieniłeś : targowicę, stanie po stronie zaborców itp.niestety, zamiast tej prawdy o katolskiej sekcie piszą jakieś bajki o czarnej magi na ziemiach polskich..

Od zarania dziejów Kościół dążył do supremacji władzy religijnej nad świecką. Cel był prosty: podporządkować władzę świecką Kościołowi by objąć niepodzielnie rządy dusz i wyłudzać kasę.
Kościół zawsze będzie zwalczał silną władzę, bo od słabych, zmuszonych do szukania poparcia z ambony da się wyłudzić więcej.
Polska była areną, poligonem tej walki. Niestety, w naszym przypadku wygrał ten Kościół. Za osłabienie państwa i
podporządkowanie go temu Kościołowi
zapłaciliśmy cenę straszliwą, najwyższą w
Europie.
1) Pierwszy raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy
w 1079 r.Bolesław Śmiały odbudował potęgę
Chrobrego. Z powodzeniem interweniował na
Węgrzech i na Rusi, zdobył Kijów, koronował
się na króla. Był sojusznikiem papieża,
skutecznie bił Niemca. Ale duchowieństwo było
wtedy w 80% niemieckie. Śmiały nie walczył z
Kościołem, wręcz przeciwnie - umacniał go.
Jego władza była jednak dla Kościoła zbyt
silna. Pisaliśmy już o historii spisku, śmierci
biskupa Stanisława i wygnaniu króla.
Przypomnijmy tylko, że Gal Anonim, przecież
zakonnik, w swojej kronice nazywa biskupa traditor
- zdrajca.
Wbrew kłamstwom Kościoła - zdrajca w sutannie
nie został zamordowany, tylko zgodnie z prawem
skazany przez sąd za zdradę i stracony. Gdyby
było inaczej, to natychmiast w glorii męczennika
zostałby świętym - wszak każdy kult jest
złotodajny dla kleru. Taki św. Wojciech został
kanonizowany zaledwie dwa lata po śmierci! W
przypadku Stanisława okazji zwyczajnie nie było,
bo ludzie zdrajcę pamiętali. Wymazywanie zdrady
z pamięci narodu zajęło oszustom w sutannach
aż 174 lata. Wydatnie pomógł najazd tatarski w
1241 r., który spustoszył Polskę.
2) Drugi nóż tkwił w polskich plecach aż 168 lat,
podczas rozbicia dzielnicowego.Kościół
wszelkimi sposobami osłabiał państwo, szczuł
na siebie książąt dzielnicowych. Za poparcie
jednych przeciw drugim wyłudzał kolejne nadania
i przywileje. W ten sposób zupełnie
zanarchizował Polskę i stała się ona areną
nieustannej wojny domowej. Osłabiona, straciła
Śląsk, Pomorze, Ziemię Lubuską, płaciła
Niemcom daninę lenną. Nie była w stanie uporać
się z najazdami Prusaków i ściągnęła sobie
na kark zakon krzyżacki.
Spośród plejady zdrajców w sutannach, wymienić
trzeba takich łotrów jak arcybiskupi
gnieźnieńscy: Jakub ze Żnina, Janik, Henryk
Kietlicz; biskupi krakowscy: Gedko, Paweł z
Przemankowa i Muskata; wrocławscy: Wawrzyniec,
Tomasz I i Tomasz II oraz biskup poznański
Andrzej. Posługiwali się zdradą, fałszerstwem
i klątwą.Wyklęli m.in. Władysława Wygnańca,
Mieszka Starego, Henryka Brodatego, Konrada
Mazowieckiego, Leszka Czarnego, Henryka Probusa,
Władysława Łokietka, potem Kazimierza
Wielkiego, pomijając pomniejszych książąt.
Klątwa oznaczała faktyczną utratę władzy,
gdyż poddanych władcy zwalniano z
posłuszeństwa wobec niego. O zdjęcie klątwy
trzeba było zabiegać w Rzymie, a trwało to
długo i kosztowało słono. Jak w tych warunkach
Polska mogła normalnie funkcjonować?
Na zjazdach w Łęczycy (1180 r.) i w Borzykowie
(1210 r.) Kościół, wygrywając książąt
przeciw sobie, wyłudził przywileje osłabiające
cały kraj. Kiedy Łokietek jednoczył Polskę i
potrzebował złota na wojsko i zabiegi
dyplomatyczne, papież zmusił go do zwiększenia
"świętopietrza".
3) Trzeci nóż w plecy - zakon krzyżacki. Nie wolno
zapominać, że był to po prostu katolicki zakon
podległy papieżowi. Przypomnijmy, że patronką
krzyżackich morderców była... Najświętsza
Maria Panna - ta sama która jest Królową
Polski. Krzyżacy, jak to duchowni, sfałszowali
tzw. dokument kruszwicki, którym Konrad
Mazowiecki rzekomo nadał im całe Prusy.
Następnie wystarali się uznanie swego państwa
jako lenno papieskie. Tym manewrem zapewnili sobie
przewagę nad Polską. Papież zaś uzyskał
skuteczny środek nacisku na polskich królów w
celu ich osłabienia.
W sporach z Polską, głównie o Pomorze i krwawe
najazdy, Krzyżacy mieli stałe poparcie całego
Kościoła (także biskupów i całego kleru
polskiego), który przecież nie działałby na
szkodę swojego lennika. Korzystne
rozstrzygnięcia Polska musiała... kupować. A
potem następowała rewizja procesu i sprawa
toczyła się od nowa. Kościół zrobił sobie z
Polski dojną krowę. Polska najdłużej i
najobficiej płaciła złodziejom w sutannach
świętopietrze. Tylko za panowania Zygmunta
Starego wysłano z Polski do Rzymu 2 tys. wozów
ze złotem i srebrem. Tę grabież przerwali
dopiero Ewangelicy.
4) Czwarty raz nóż w plecy Kościół papieski
wbił Polsce w czasie wojny trzynastoletniej
(1454-1466). Kiedy mieszkańcy państwa
krzyżackiego zbuntowali się i poddali Polsce,
Kościół całym swym autorytetem wsparł
Krzyżaków. Legat papieski de Silves wyklął
Związek Jaszczurczy za bunt. Po wybuchu wojny, w
roku 1455 papież Kalikst III wyklął Związek
Pruski i jego sojuszników, a więc i Polskę.
Kościół rozwinął przeciwko Polsce akcję
dyplomatyczną. Krzyżacy, mając moralne i
polityczne wsparcie papieży oraz finansową i
militarną pomoc z Niemiec, mogli z powodzeniem
prowadzić wojnę. Toteż wlokła się aż 13 lat.
Legat papieski Lando w roku 1462 na sejmie w
Piotrkowie bronił Krzyżaków, legat von
Rudesheim, kiedy klęska Krzyżaków była już
przesądzona, doprowadził do wstrzymania walk i
uchronił zakon przed likwidacją. Potem
Kościół nigdy nie uznał pokoju toruńskiego,
uważając ziemie zakonu za swoją własność, a
polskie roszczenia za świętokradztwo. Na tym
polu Kościół szkodził Polsce jeszcze przez
wieki na wszystkie możliwe sposoby. Szukał przy
tym wsparcia Habsburgów i sam ich wspierał.
5) Piąty raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy w
czasie "wojny popiej" w 1478. Wkrótce po pokoju
toruńskim Kościół podjął próbę odzyskania
Warmii, używając do tego biskupa Tungena oraz
wciągając do gry Krzyżaków oraz króla Węgier
Macieja Korwina.. Tungen przedostał się na
Warmię, a Krzyżacy urządzili najazd na Pomorze.
Legat papieski Baltazar Piscii wyklął króla
Kazimierza Jagiellończyka i jego syna
Władysława, króla Czech, za przeszkadzanie
Korwinowi w wojnie z Turkami. Zwolnił tez
Krzyżaków i mieszkańców Prus z przysięgi
wierności królowi polskiemu.
Kościół liczył, że król Kazimierz ugnie się
przed klątwą. Król jednak okazał
stanowczość, uderzył na Warmię, pobił
Krzyżaków, a z Węgrami zawarł pokój.
Musiał jednak zabiegać w Rzymie o zdjęcie
klątwy. Tym Kościół zmusił go do
pozostawienia Tungena na diecezji warmińskiej i
nie dopuścił do likwidacji zakonu krzyżackiego
co król zamierzał, bo za bunt miał do tego
prawo jako suweren.
6) Szósty raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy
w r. 1515 w czasie zjazdu wiedeńskiego. Zawarto
wtedy układ, na mocy którego Zygmunt Stary i
Kazimierz Jagiellończyk, król Czech i Węgier,
oddali Niemcom Habsburgom Czechy i Węgry. Za
darmo! Tylko za zerwanie przez Habsburgów sojuszu
z Moskwą.
W polskiej dyplomacji rej wówczas wodzili biskupi
Drzewiecki i Tomicki, papiescy niemieccy agenci.
Kościół popierał wtedy Niemców, bo Polska
słusznie nie kwapiła się do planowanej przez
papieża wojny z Turcją. Dwa lata później
Marcin Luter ogłosił swoje tezy. Niemców
czekał wstrząs reformacji i wojny domowe...
7) Siódmy raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy
w 1520 roku. W czasie wojny z Krzyżakami, gdy
zakon już został pobity na głowę i czekała go
nieuchronna likwidacja i wcielenie Prus do Polski,
legat papieski Ferreri zagładzie zakonu
zapobiegł. Trzeci raz Kościół ocalił
Krzyżaków morderców.
8) Ósmy raz w roku 1577, gdy Kościół popierał
elekcję cesarza Maksymiliana Habsburga na tron
Polski przeciw Batoremu. Prymas Uchański - wraz z
senatorem, któremu przewodniczył i w którym
prym wiedli biskupi - dokonał zamachu,
ogłaszając królem Niemca. Ogół szlachty
obwołał królem Batorego. Maksymilian
postanowił więc zająć tron Polski siłą.
Zawarł układ z Moskwą, w którym zaplanowano
rozbiór Polski. Habsburgom miała przypaść
Polska, Moskwie - Litwa. W Rzymie, bliskim
współpracownikiem papieża był wówczas zdrajca
kardynał Hozjusz (obecny kandydat na
świętego!). Jakoś Kościołowi nie
przeszkadzało, że Litwa miała stać się łupem
prawosławnej Moskwy. Moskwa, zgodnie z układem,
uderzyła w roku 1578 na Polskę i zajęła
Inflanty. Tragiczną sytuację Korony uratowała
niespodziewana śmierć Maksymiliana. Wojna z
Moskwą już jednak trwała i wyniszczała kraj.
Stanowcza akcja Kościoła pokrzyżowała plany
Kościoła i Uchańskiego. Sterujący zamachem
nuncjusz papieski musiał uciekać do Wrocławia
pod skrzydła Habsburgów. Niestety, sytuacja
zmusiła króla do pozyskiwania sojuszników
ustępstwami. Musiał uznać Hohenzolerna
brandenburskiego jako kuratora obłąkanego
księcia Prus Albrechta. Dzięki Kościołowi
kolejny raz zmarnowana została okazja wcielenia
Prus do Polski.
9) Dziewiąty raz w 1582 roku, kiedy pobita przez
Batorego Moskwa prosiła o pokój. Car Iwan
Groźny w obliczu całkowitej klęski w toczonej
od czterech lat wojnie zaczął mamić papieża
obietnicami zawarcia unii prawosławia z Rzymem i
swego udziału w wojnie z Turcją. Papież
wysłał do Moskwy swego legata, jezuitę
Possevina, który pośredniczył w rokowaniach
pokojowych. Ten działał ze szkodą dla Polski i
zmarnował Batoremu owoce wielkiego zwycięstwa.
Można było uzyskać znaczne lepsze warunki
pokoju.
Po zawarciu rozejmu w Jamie Zapolskim car zaczął
grać na zwłokę. Gdy Kościół zrozumiał że
został wystawiony do wiatru, zaczął namawiać
Batorego do kolejnej wojny obiecując 25 tys.
dukatów subsydiów miesięcznie. Jednak plany
wojenne pokrzyżowała śmierć króla Stefana.

Powiedzenie o „nożu w plecach” przytacza się
u nas najczęściej w odniesieniu do
bolszewickiego ataku na Polskę 17 września 1939
roku. Bardzo niesłusznie...
10)Dziesiąty raz Kościół katolicki wbił Polsce nóż w plecy po
zwycięstwie pod Byczyną. Na elekcji w 1587 r.
Kościół aktywnie popierał kandydaturę
arcyksięcia Maksymiliana Habsburga, syna cesarza
niemieckiego. Działał wówczas nuncjusz papieski
Hannibal z Kapui, krążyło niemieckie złoto na
łapówki. Szlachta wybrała jednak na króla
Zygmunta III Wazę. To nie przeszkadzało
mniejszości podjudzanej przez papieskiego
nuncjusza „wybrać” następnego dnia
Maksymiliana. „Wybór” ogłosił i prawo
złamał katolicki biskup Woroniecki.
Wybuchła wojna, wojska niemieckie wkroczyły do
Polski, usiłowały zdobyć Kraków, spustoszyły
szmat kraju. Kanclerz i hetman Jan Zamojski
wyparł je na Śląsk, rozbił pod Byczyną i
wziął do niewoli Maksymiliana. Wytworzyła się
wspaniała dla Polski sytuacja: Niemcy pobici, syn
cesarza wzięty do niewoli, w której spędził
prawie dwa lata. Nie okupowano, niestety,
Śląska.
Zagrożeni przez Turcję Habsburgowie, których
władza w Niemczech była poważnie osłabiona
postępami reformacji, byli w poważnych
kłopotach.
Wtedy jak zwykle włączył się Kościół.
Papież przysłał swego legata Aldobrandiniego
(późniejszy papież Klemens VIII), by
doprowadził do porozumienia – oczywiście,
korzystnego dla Niemców. Zawarto „wieczyste
przymierze”. Polska na swoim zwycięstwie nie
zyskała NIC, nawet nie podjęto próby odzyskania
choćby części Śląska. A przecież diecezja
wrocławska należała nadal do polskiej prowincji
kościelnej. Legitymacja więc była. Maksymiliana
wypuszczono z niewoli „na słowo”, które
natychmiast złamał. Skończyło się
kompromitacją Polski i jej króla.
Kolejny raz, gdy wróg został pobity (patrz:
nóż czwarty, piąty, siódmy i dziewiąty),
Kościół zmarnował Polsce owoce zwycięstwa.
11) Jedenasty raz Kościół katolicki wbił Polsce
nóż w plecy na sejmie w roku 1589, torpedując
pierwszą próbę naprawy państwa – projekt
uregulowania wolnych elekcji. Przedstawił go
kanclerz Jan Zamojski, chcąc uniknąć niechybnej
katastrofy: spośród trzech dotychczasowych
elekcji dwie skończyły się groźnymi wojnami,
nie mówiąc o szalejącej na elekcjach korupcji.
Mądry Kanclerz proponował, by kandydować mogli
tylko potomkowie króla, a jeśli by ich nie było
– kandydaci krajowi. To eliminowało Niemców
Habsburgów. Chciał też skrócić czas
bezkrólewia, które anarchizowało państwo,
wykluczyć biorących pieniądze z zagranicy i
pozbawić prawa głosu hołotę szlachecką,
klientelę magnatów. Taki program reform bił
wprost w Kościół i jego sojuszników
Habsburgów.
Toteż nuncjusz papieski di Capua, płatny agent
Habsburgów, przed sesją sejmu zobowiązał
biskupów, by bronili przywilejów Kościoła, a
więc swoich. Prymas Karnkowski, który
przewodniczył senatowi, zażądał, by królem
mógł być tylko katolik. Innowiercy gotowi byli
ustąpić pod warunkiem zaprzysiężenia
konfederacji warszawskiej. Na to nie zgodzili się
biskupi, kierowani zza kulis przez nuncjusza.
Projekt Kanclerza upadł, a nuncjusz słał
triumfalne listy do papieża, co bez wątpliwości
określało, komu służyła w Polsce anarchia.
Brak prawnych uregulowań elekcji pozwolił
Kościołowi w przyszłości pogwałcić dwie
elekcje (o czym niżej), co zaważyło na losach
Polski.
12) Dwunasty raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy
w 1596 r., zawiązując unię brzeską. Unia
ostatecznie zburzyła w Rzeczypospolitej pokój
religijny, który był podstawą jej potęgi.
Gwarantowała go konfederacja warszawska,
uchwalona przez sejm w 1573 r. Ten pokój
religijny był solą w oku Kościoła
katolickiego, gdyż zbory protestanckie rozwijały
się o wiele prężniej niż katolickie parafie.
Toteż biskupi na synodzie w Piotrkowie w 1577 r.
rzucili na akt konfederacji klątwę. Papież
potwierdził tę klątwę bullą z 1578 r.
Konfederacja warszawska, akt bezprzykładnej
tolerancji religijnej w ówczesnej Europie,
został przez UNESCO wciągnięty na listę
Pamięć Świata. Tomasz Jefferson przyznawał,
że pisząc konstytucję amerykańską, wzorował
się na konfederacji warszawskiej. Smaczku temu
dodaje, że jest to akt przez Kościół nadal
wyklęty, co daje obraz „tolerancyjnego” i
„miłosiernego” Kościoła. Tolerancyjnego i
miłosiernego inaczej...
Kościół dążył do podporządkowania
prawosławia. Zabiegi legata Possevino
przedstawiono przy dziewiątym nożu. W 1589 r.,
wykorzystując utworzenie patriarchatu
moskiewskiego, Kościół przy pomocy jezuitów
przekonał Zygmunta III do zawiązania unii i
uznania jej za jedyną reprezentację „religii
greckiej” w Rzeczypospolitej. Skutki,
dokładając do tego wyjątkowo partackie
wykonanie, były dla Polski straszliwe.
W czasie synodu w Brześciu, w którym brało
udział aż 44 jezuitów (!), hierarchowie uniccy
i prawosławni obrzucili się nawzajem klątwami.
Dzięki uznaniu unii przez Wazę – „króla
jezuitów” – i faktycznej delegalizacji
prawosławia, unici, korzystając ze wsparcia
władzy państwowej, siłą odbierali
prawosławnym cerkwie, klasztory i majątki.
Dochodziło do najazdów, morderstw, regularnych
bitew. Nienawiść ludu ruskiego do Polski i
Kościoła rosła, aż wybuchła w okrucieństwie
słynnych rzezi w czasie powstań kozackich.
Kozacy ogłosili się obrońcami prawosławia, a
stałym punktem ich żądań była likwidacja
unii. Ich powstania z czasem przekształciły się
w wojny religijne. Zaczęli przy tym szukać
poparcia w Moskwie.
Unia brzeska dała Moskwie pretekst do ingerencji
w sprawy polskie. Powstanie Chmielnickiego
wykrwawiło Polskę i złamało jej potęgę, a
wykorzystały to Rosja i Szwecja. To Kościołowi
Polska zawdzięcza wszystkie swoje klęski w XVII
wieku, które były przyczyną późniejszej
utraty niepodległości. Wszystkie wojny w XVII
wieku Polska toczyła z państwami innych wyznań.
13) Trzynasty raz Kościół wbił Polsce nóż w
plecy, wciągając ją w dymitriady. Kolejną
okazję podporządkowania prawosławia Kościół
dostrzegł po pojawieniu się Dymitra Samozwańca.
To nuncjusz papieski Rangoni w 1604 r. osobiście
wprowadził Samozwańca do „króla jezuitów”
i zapewnił jego poparcie dla moskiewskiej
awantury. Włączyli się biskupi i jezuici, tym
bardziej że oszust potajemnie przyjął
katolicyzm i obiecał go krzewić w Rosji.
Wyprawę w 1609 roku papież Paweł V ogłosił
krucjatą, nawet pobłogosławił dla Zygmunta III
miecz i kapelusz – atrybuty „rycerza
Kościoła”.
Skończyło się katastrofą. Polacy zostali z
Moskwy przegnani, Wielka Smuta do dziś jest dla
Rosji pretekstem do poczynań nieprzyjaznych wobec
Polski, a rocznica wygnania polskich interwentów
jest świętem narodowym Rosji. Wojsko po powrocie
zażądało zapłaty żołdu w wysokości... 20
milionów złotych! Zawiązało konfederację i
zanim sejm uchwalił podatki, zaczęło łupić
kraj. Kler katolicki dał na krucjatę... 300 tys.
zł! Straszliwy to rachunek za chodzenie na pasku
Kościoła.
14) Po raz czternasty Kościół wbił Polsce nóż w
plecy w roku 1605, kiedy „król jezuitów” i
najbliżsi mu senatorowie, w większości biskupi,
wyrazili zgodę na objęcie opieką obłąkanego
księcia Prus Albrechta przez elektora
brandenburskiego – Joachima Hohenzollerna.
Kanclerz Zamojski wcześniej nie dał się Niemcom
przekupić, ale teraz załatwiono sprawę gładko,
po cichu i... bez zgody sejmu! Kolejna okazja
wcielenia Prus do Polski została zmarnowana.
Kościół i król liczyli na pomoc Hohenzollerna
w odzyskaniu tronu Szwecji i jej rekatolicyzacji,
szczególnie że toczyła się właśnie wojna z
nią. Jak zawsze za rojenia Kościoła rachunek
zapłaciła Polska.
15) Piętnasty raz Kościół wbił Polsce nóż w
plecy, doprowadzając do wojny domowej – rokoszu
Zebrzydowskiego. Na sejmie w 1605 r. Zygmunt III
chciał wzmocnić władzę królewską,
wprowadzić stałe podatki,
powiększyć armię. Wszystko upadło, ponieważ
król, będąc pod przemożnym wpływem jezuitów,
nuncjusza i biskupów, odmówił podpisania
uchwał sejmu, w tym potwierdzenia konfederacji
warszawskiej.
Oburzona szlachta, jasno widząc dążenie do
rządów absolutnych, pełnej katolicyzacji kraju
i ograniczenia uprawnień sejmu, podjęła program
obrony tolerancji religijnej, niezbędnej w
państwie wielowyznaniowym. Na sejmie w 1606 r.
stanął projekt „konstytucji przeciw
tumultom”. Chodziło o ukrócenie inicjowanych
przez jezuitów pogromów religijnych poprzez
karanie ich sprawców. Dotychczas zbrodniarze,
osłaniani przez kler, byli bezkarni. Uzgodniony
już projekt król dał do oceny... jezuitom –
Skardze i Bartschowi. Ci uznali, że jest
szkodliwy dla wiary katolickiej. Po ich nocnej
akcji biskupi,
z urzędu senatorowie, mimo uprzedniej zgody,
zablokowali ustawę w senacie. Przepadły także
uchwały o podatkach na wojsko.
Osobistym, specjalnym listem za pobożność i
obronę wiary katolickiej dziękował „królowi
jezuitów” papież. Wybuchł bunt – rokosz
kierowany przez katolika Zebrzydowskiego. Wojska
królewskie zwyciężyły rokoszan w bratobójczej
bitwie pod Guzowem.
Program reform i wzmocnienia władzy królewskiej
jednak upadł. Zwyciężyła idea „złotej
wolności”, której piewcami stali się jezuici,
wychowawcy młodzieży. Kościołowi słabe
państwo i anarchia zawsze najbardziej
odpowiadały.
16) Po raz szesnasty Kościół katolicki wbił nóż
w plecy Polsce w 1612 r., kiedy po śmierci
wspomnianego obłąkanego Albrechta (nóż ósmy i
trzynasty) wyrażono zgodę na objęcie Prus w
lenno przez Hohenzollerna brandenburskiego,
zamiast wcielić je do Polski. Stało się to mimo
uchwały sejmu pruskiego o unii z Polską na
prawach Litwy.
Sejm pruski postawił jeden warunek: urzędy w
luterańskich Prusach miały być obsadzane tylko
przez ewangelików. To było dla Kościoła nie do
przyjęcia, bo znacznie wzmocniłoby pozycję
ewangelików w Polsce. Kościół rozwinął
akcję rękoma nuncjusza, jezuitów i biskupów,
którzy byli senatorami, a doszły niemieckie
łapówki. Polscy biskupi zdrajcy woleli oddać
Prusy Niemcom. Wykorzystali, że opinia szlachecka
żyła interwencją w Rosji, toteż sprawa nie
wzbudziła większego zainteresowania. Takie to
są „zasługi Kościoła dla Polski”.
17) Po raz siedemnasty Kościół katolicki wbił Polsce
nóż w plecy w roku 1619, sprowadzając na kraj
najazd turecki i szwedzki. Węgrzy powstali
przeciw katolickiemu terrorowi Habsburgów,
wsparł ich książę Siedmiogrodu, lennik turecki
Bethlen i obległ Wiedeń. Czesi zdetronizowali
Habsburgów i przysłali mu posiłki. Rozpalała
się wojna 30-letnia.
„Król jezuitów” Zygmunt III wysłał
„braciom katolikom” Niemcom na pomoc korpus 10
tys. lisowczyków. Bez zgody sejmu, wbrew
protestom kanclerza i hetmana Stanisława
Żółkiewskiego! Za darmo! Naciskał na króla
Kościół: nuncjusz papieski Ruini, prymas
Gembicki – przewodniczący senatu – i
podkanclerzy biskup Lipski. Lisowczycy rozbili
Węgrów pod Humiennem. Pobity Bethlen zdał
relację sułtanowi Osmanowi II. Jak ostrzegał
hetman, na Polskę spadł najazd turecki. Ale
właśnie o wplątanie Polski w wojnę z Turcją
chodziło Kościołowi i zdrajcom w sutannach. Cel
osiągnęli.
Szczupłe siły polskie przegrały pod Cecorą w
1620 r. Głowa Żółkiewskiego zawisła na bramie
w Stambule, a hetman polny Koniecpolski dostał
się do niewoli. Tatarzy spustoszyli Podole aż po
Lwów. Nie było komu bronić... Miesiąc po
Cecorze katolickie wojska Habsburgów pobiły
Czechów pod Białą Górą. Czechy na 300 lat
straciły niepodległość. Główną rolę w
bitwie odegrali lisowczycy. Ci, których zabrakło
w Polsce!
W następnym roku, przewidując ponowny najazd,
sejm uchwalił podatki aż osiem razy większe!
Połowę wojska mieli stanowić prawosławni
Kozacy prześladowani przez unię brzeską. Ani
trochę nie otrzeźwiło to katolickich
fanatyków. Obrona Chocimia zatrzymała najazd,
ale Polska straciła Mołdawię. Czyli wojna
przegrana. Najgorsze, że został zerwany pokój z
Turcją trwający od ponad 100 lat. Polska stała
się celem ataku tureckiego.
Okazji nie przepuścili Szwedzi i uderzyli na
osłabioną Polskę. Nie miał jej kto bronić, bo
wojska poszły na Turków. „Bracia katolicy”
Niemcy na pomoc nie przyszli. Na domiar złego
ludność miała już dość katolickiego terroru
jezuitów i otworzyła Szwedom bramy Rygi. Wojna
była niepotrzebna, bo Szwedzi gotowi byli
zawrzeć pokój, byle król zrezygnował z
pretensji do ich tronu. Ale była w interesie
Kościoła i katolickich Habsburgów, którzy
chcieli, aby Szwedzi bili się w Polsce, z dala od
teatru wojny 30-letniej. To te „zasługi
Kościoła dla Polski”.
18) Osiemnasty raz Kościół wbił Polsce nóż w
plecy czasie powstania Chmielnickiego. W 1648 r.
po klęsce pod Korsuniem do niewoli dostali się
hetmani. Mimo krytycznej sytuacji interrex prymas
Łubieński (trwało bezkrólewie po śmierci
Władysława IV) i podkanclerzy biskup Andrzej
Leszczyński (ten miłosierny po katolicku biskup,
przywódca partii wojennej, chciał utopić
powstanie kozackie we krwi), sterowani przez
nuncjusza papieskiego de Torres, nie dopuścili do
oddania dowództwa wojsk wybitnym wodzom
Radziwiłłowi i Firlejowi, bo... byli oni
ewangelikami. Bali się wzrostu znaczenia
ewangelików po zwycięstwie ewangelickiego wodza.
Złamali zasadę, że pod nieobecność hetmanów
koronnych dowodzą litewscy. Kalwin Radziwiłł
był polnym litewskim. Kościół jest zatem
pośrednim sprawcą haniebnej klęski pod
Piławcami i rozpalenia powstania na całej
Ukrainie.
Potem Kościół rękoma nuncjusza, biskupów (z
urzędu senatorów) i jezuitów nie dopuszczał do
wejścia w życie zawartych z Kozakami ugód
zborowskiej i białocerkiewskiej.
W efekcie po każdej wybuchała kolejna wojna.
Nienawiść tak narastała, że w kolejną ugodę
hadziacką nikt już nie wierzył. Kościół
szkodził Polsce, by nie dopuścić do
uszczuplenia swoich przywilejów – do wejścia
hierarchów prawosławnych do senatu i
przywrócenia praw prawosławiu. Z osłabiania
Polski przez Kościół skorzystała Rosja.
19) Dziewiętnasty raz Kościół wbił Polsce nóż w
plecy w roku 1657, kiedy zawarto traktat
welawsko-bydgoski, który uniezależnił Prusy od
Polski. Po skutecznym najeździe na Prusy, zamiast
najechać na Brandenburgię i rzucić elektora na
kolana, nie wiedzieć czemu postanowiono
negocjować jego przejście do obozu
antyszwedzkiego. Negocjacje powierzono komisarzom:
biskupowi Warmii Wacławowi Leszczyńskiemu i
hetmanowi polnemu litewskiemu Gosiewskiemu.
Biskup Leszczyński tytułował się „księciem
cesarstwa” (oczywiście niemieckiego), był
przyjacielem elektora, „jego człowiekiem” w
senacie Polski. Ten zdrajca po wkroczeniu Szwedów
złożył elektorowi hołd i poddał mu Warmię.
Jak komuś takiemu można było powierzyć
negocjacje?! Stali za tym nuncjusz papieski
Vidoni, prymas Andrzej Leszczyński (kuzyn biskupa
„negocjatora”) i podkanclerzy biskup
Trzebicki, dwaj ostatni zaprzedani
papiesko-niemieccy agenci.
Kościół i Habsburgowie akurat wtedy, po
śmierci cesarza Ferdynanda III Habsburga,
zabiegali o wybór na tron cesarski Leopolda
Habsburga. Wybierali elektorzy, a jednym z nich
był właśnie brandenburski, książę Prus,
lennik Polski. O ten głos toczyła się gra za
polskimi plecami. Ceną było uwolnienie Prus spod
polskiego zwierzchnictwa. Elektora zwolniono od
obowiązku lennego, Habsburg głos dostał. Cenę,
dzięki Kościołowi, zapłaciła Polska. W czasie
„negocjacji” brzęczało też brandenburskie
złoto. Wiadomo o łapówce 10 tys. talarów,
jaką wziął Gosiewski.
Biskup Wacław Leszczyński również otrzymał
zapłatę – za taką przysługę dla Kościoła
i Habsburgów został prymasem Polski, co dało mu
przewodnictwo w senacie i wielki wpływ na polską
politykę. To i brał dalej łapówki od elektora
razem ze swoim bratem Janem – podkanclerzym,
potem kanclerzem koronnym.
20) Dwudziesty raz Kościół wbił nóż w plecy
Polsce w roku 1660: na sejmie stanęła sprawa
reformy państwa, w tym wyplenienia liberum veto.
Po tragedii potopu była powszechna zgoda posłów
na reformę. Zniesienie liberum veto było krokiem
najważniejszym, jak pokazała przyszłość.
Sprzeciwili się tej uchwale biskup krakowski
Trzebicki i prymas Wacław Leszczyński wraz z
bratem Janem, agenci habsburscy. Sterował nimi
poseł habsburski de Lisola.
Dla Kościoła i obcych mocarstw liberum veto
było instrumentem bardzo wygodnym – łapówki
brali pojedynczy posłowie, zamiast całych
stronnictw. Jezuici, wychowawcy szlacheckiej
młodzieży, wpajali jej, iż jest to fundament
szlacheckiej wolności. Wkrótce liberum veto
zupełnie zanarchizowało Polskę, pozostało
symbolem polskiej głupoty i warcholstwa. Między
innymi dzięki niemu szczuci przez Kościół
katoliccy fanatycy w roku 1668 odstępstwo od
katolicyzmu zaczęli karać banicją z kraju, a w
1733 r. odebrali ewangelikom i prawosławnym prawa
publiczne.
Ta nietolerancja dała pretekst ościennym,
innowierczym mocarstwom do ingerencji w sprawy
Polski.
21) Dwudziesty pierwszy raz Kościół wbił Polsce
nóż w plecy w roku 1677, uniemożliwiając
Janowi III odzyskanie Prus. Król zawarł traktat
z Francją, następnie pokój z Turcją w
Żórawnie.
W sojuszu ze Szwecją zamierzał pobić
Brandenburgię i odzyskać Prusy. Wiele wysiłku
kosztowało Sobieskiego doprowadzenie do takiej
konfiguracji politycznej. Uderzyć na wiecznie
wrogą Polsce Brandenburgię w koalicji, pod
osłoną Francji! Jakże inaczej potoczyłaby się
historia.
Tymczasem Kościół i Habsburgowie za wszelką
cenę chcieli utrzymać Polskę w stanie wojny z
Turcją. Papież naciskał króla listami, zza
kulis intrygował jego nuncjusz, płynęło
niemieckie – austriackie i brandenburskie –
złoto na łapówki. Opozycją kierowali biskupi
Trzebicki i Wierzbowski, a na Litwie Pacowie;
wśród nich dwaj biskupi. Wspierali ich
zaciekłą propagandą Kościoła przeciw pokojowi
z „pogańską” Turcją księża z ambon i
jezuici. Toteż opozycja napędzana niemieckimi
łapówkami i „słowem bożym” Kościoła
przegłosowała na sejmie... redukcję wojska!
Osamotniona Szwecja przegrała wojnę z
Brandenburgią. Ostatnią okazję odzyskania Prus
po raz kolejny zmarnował Polsce Kościół. To te
„zasługi Kościoła dla Polski”.
22) Dwudziesty drugi raz Kościół katolicki wbił
nóż w plecy Polsce, gwałcąc elekcję w 1697 r.
Królem wybrano Francuza, księcia Contiego, a
prymas Radziejowski wybór ogłosił. Nie chciała
się z tym pogodzić partia antyfrancuska,
wspierana przez Kościół i opłacana niemieckim
złotem. Wydali już przecież ogromne sumy na
łapówki. Ta elekcja była „orgią pijaństwa i
korupcji”. Interesów Kościoła i Habsburgów
pilnował nuncjusz papieski Davia. Habsburgowie
bowiem podporządkowali sobie dwór papieski,
także tam płacąc dostojnikom sowite łapówki.
Jakub Sobieski przepadł przez gorszący spór z
matką. Kandydatem partii habsburskiej został
elektor saski August Wettin. Ale był luteraninem.
Na trzy tygodnie przed elekcją... przeszedł na
katolicyzm i obiecał Kościołowi skatolicyzować
Saksonię. Davia poświadczył mu katolicką
prawowierność. Na łapówki sam August wydał
prawie milion talarów.
„Wybór” ogłosił klient Habsburgów, biskup
Dąmbski... poza polem elekcyjnym! Niemiec szybko
wprowadził do Polski wojska saskie i przepędził
elekta Contiego. Dąmbski koronował Augusta II,
nie mając do tego prawa. Insygnia koronacyjne
wykradli przez dziurę wybitą w murze skarbca, bo
ci przestępcy nie mieli kluczy, a bali się
wyłamywać drzwi. To pasmo łamania prawa, nawet
zbrodnie, nie przeszkadzały „świętemu”
Kościołowi, który co krok nas poucza i rozlicza
z grzechów.
August II posadzony na tronie z pomocą Kościoła
wciągnął Polskę w katastrofę III wojny
północnej. Kraj został straszliwie zniszczony.
Rabował, palił, mordował i gwałcił kto tylko
mógł: Szwedzi, Rosjanie, Sasi, nawet własne
polskie wojska. Jedzono padlinę, dochodziło do
ludożerstwa. Do tego przywleczona przez obce
wojska zaraza z lat 1707–1712 wybiła ok. 30
proc. ludności.
Kościół – mimo katastrofy katolickiej Polski
– nadal popierał Niemca, farbowanego katolika,
nawet po jego detronizacji. Kwitł antypolski
flirt Kościoła z Rosją, ponad religijnymi
podziałami. Prymasa Radziejowskiego za
detronizację Niemca papież pozbawił urzędu,
przymknął oko na uwięzienie przez Rosjan
arcybiskupa Zielińskiego, który koronował
Stanisława Leszczyńskiego. Godności kościelne
były zapłatą dla stronników Sasa i agentów
Rosji. Zawsze kosztem naszej ojczyzny.
23) Dwudziesty trzeci raz Kościół katolicki wbił Polsce nóż
w plecy na sejmie niemym w 1717 r.
Zdetronizowanemu Augustowi II w roku 1709 pomogły
powrócić na tron Rosja i Kościół. Dążąc do
zaprowadzenia rządów absolutnych, Niemiec w roku
1713 wprowadził do Polski wojska saskie, które
poczynały sobie jak w kraju okupowanym. Gdy Sasi
zamordowali kilku szlachciców, wybuchła wojna
domowa – szlachta zawiązała konfederację
tarnogrodzką przeciw królowi.
Konfederaci nie zgodzili się na mediację
nuncjusza papieskiego, pamiętając, kto Niemca
posadził na tronie i popierał nawet po
detronizacji. Wobec tego biskup Szaniawski i
hetman Pociej wystąpili z propozycją mediacji...
cara Piotra I. Poszło łatwo, bo kanclerzem był
wówczas Jan Szembek, płatny agent
Rosji, senatowi przewodniczył jego brat prymas
Krzysztof, a podkanclerzym był biskup de Alten
Bokum (patrz: „Zdrajcy w sutannach”).
Rosja, oczywiście, wprowadziła swoje wojska do
Polski, a gen. Dołgoruki narzucił porozumienie.
Pod rosyjskimi bagnetami odbył się sejm, na
którym nikogo nie dopuszczono do głosu, stąd
nazwa: sejm niemy. Głosowano wcześniej
uzgodnione ustawy. Kościół w porozumieniu z
Rosją uzyskał, co tylko chciał. Przede
wszystkim innowiercom zakazano publicznego
odprawiania nabożeństw ewangelickich i
prawosławnych. Wymusiło to zamykanie
kościołów ewangelickich, a cerkwie przejmowali
unici. Rosja i Niemcy godziły się na szykany
względem własnych braci w wierze, gdyż był to
zawsze konieczny wymóg Kościoła w zamian za
zdradę i osłabienie Polski – utrzymanie
silnego katolicyzmu było priorytetem, skutkiem
zaś – zawsze słabe państwo.
Saskie wojska musiały być z Polski wycofane,
urzędy mogli sprawować tylko Polacy, ograniczono
władzę hetmanów. Rosja poczuła się zwolniona
z zobowiązania oddania Polsce zdobytych na
Szwedach Inflant, co zagwarantowała w traktacie
narewskim. Czyli na udziale w III wojnie
północnej, i to w zwycięskiej koalicji, Polska
nie zyskała nic, poza ruiną kraju i utratą
suwerenności.
Na sejmie biskup Łubieński spowodował
ograniczenie liczebności wojska polskiego
maksymalnie do 18 tys. w Koronie i 6 tys. na
Litwie. Uchwalono jednak tak niskie porcje
żołnierskie, że starczało zaledwie dla 12 tys.
wojska. Jak to się miało do ponadstutysięcznych
armii sąsiadów, przyszłych zaborców? W ten
sposób ukrócono żądania szlachty, by
Kościół płacił podatki na obronę Polski.
Kraj był zniszczony licznymi wojnami i zarazami.
Kwitły jedynie ogromne majątki biskupie i
zakonne. Zdrajcy w sutannach rozwiązali problem
wraz z polskim wojskiem. Polska zastała przez
nich rozbrojona i rzucona na łup zaborcom!
Gwarantem ustaw sejmowych uchwalonych na życzenie
biskupów została Rosja i w ten sposób z Polski
zrobiono rosyjski protektorat. Tak Kościół
przyczynił się do utraty przez Polskę
suwerenności i rzucenia jej w szpony Rosji!
Dołgoruki został pierwszym ambasadorem, a
właściwie wielkorządcą Rosji w Polsce.
„Osiągnięcia” sejmu niemego są
porównywalne w skutkach do sejmów rozbiorowych.
24) Dwudziesty czwarty raz Kościół wbił Polsce
nóż w plecy, gwałcąc elekcję (kolejną, już
czwartą!) w 1733 r. Na tej elekcji wybrano niemal
jednogłośnie Stanisława Leszczyńskiego. Znany
z tolerancji, do tego teść Ludwika XV, był dla
Kościoła nie do przyjęcia. Wojska rosyjskie
znów weszły do Polski, a do ich obozu przybyli
biskupi Lipski i Hozjusz. Lipski pod rosyjskimi
bagnetami „przeprowadził elekcję” w
obecności zaledwie garstki szlachty. Było ich
tylu, że nazwano ją „elekcją w grochowskiej
karczmie”. Hozjusz ogłosił królem Augusta
III. żaden z biskupów nie miał do tego prawa.
Ponieważ na sejmie konwokacyjnym podjęto
uchwałę wykluczającą z elekcji cudzoziemca i
usankcjonowano ją przysięgą, kardynał Albani
– protektor Polski w Rzymie – załatwił
błyskawiczne unieważnienie przysięgi sejmu
polskiego! Już wtedy współpraca papieży z
prawosławną Rosją przeciw katolickiej Polsce
kwitła (Kościół zawsze trzymał z
silniejszymi, nieważne – car czy Hitler).
„Elekcja” ta była bezprawiem i naruszeniem
suwerenności Polski, bo odbyta pod rosyjskimi
bagnetami nie była ani wolna, ani suwerenna.
Widać, jak Kościół traktował niepodległość
Polski: miał ją po prostu gdzieś.
Wybuchła wojna domowa, wojska rosyjskie wyparły
Leszczyńskiego, łupiąc przy okazji Polskę, a
niemieckiego uzurpatora koronował biskup Lipski.
Insygnia wydał zdrajcom ich kustosz, podwładny
biskupa Lipskiego, proboszcz katedry Komorowski.
Zapłacono mu sowicie: papież na prośbę
Niemców i Rosji nagrodził go złotodajnym
arcybiskupstwem gnieźnieńskim z pyszną
godnością prymasa Polski.
Uzurpator przystąpił do pacyfikacji
przeciwników: przekupstwo, kwaterunki wojsk,
rabunki, kontrybucje, kryminalne porwania – to
były środki zaprowadzania wygodnego Kościołowi
porządku i „nieskrępowanego wyznawania
wiary”. Wszystko bagnetami sprowadzonych do
Polski wojsk saskich (luterańskich) i rosyjskich
(prawosławnych)! August III na łapówki wydał
astronomiczną sumę ok. 8 milionów talarów!
Szybko to sobie odbił w dwójnasób na Polakach.
25) Po raz dwudziesty piąty Kościół wbił nóż w
plecy Polsce w roku 1767, pomagając Rosji
zmontować konfederację radomską,
aby obalić reformy Stanisława Augusta. Dążąc
do powstrzymania reformatorskich poczynań króla,
ambasador Repnin postanowił wykorzystać tępotę
katolickich fanatyków, kołtunów szlacheckich
wychowanych przez jezuitów. Wywołał sprawę
równouprawnienia innowierczej szlachty.
Trafił w dziesiątkę. Za rosyjskie pieniądze
zawiązano dwie konfederacje innowierców. Ten sam
Repnin podpuścił zdrajców nuncjusza
i biskupów. Ci użyli księży oraz jezuitów do
poszczucia z ambon katolickich fanatyków, którzy
„w odpowiedzi” na te konfederacje, zawiązali
katolicką konfederację radomską. Znowu
krążyło rosyjskie złoto. Skaczące sobie do
oczu konfederacje, katolicka i innowiercze,
kotłowały się w... przedpokojach ambasady
rosyjskiej. Ogłupienie zapierające dech w
piersiach.
Oszalałych z nienawiści katolickich fanatyków
Kościół podszczuwał poparciem samego papieża
poprzez nuncjusza Duriniego oraz propagandą z
ambon. Przywódcami fanatyków byli biskupi:
niebywały warchoł Sołtyk (na sejmie
komenderował tłumem rozwścieczonej szlachty),
Załuski i Krasiński. Repnin obiecywał im
detronizację króla i... niedopuszczenie do
równouprawnienia innowierców. W tej iście
makiawelistycznej intrydze pomagał Repninowi
ksiądz Podoski – ostatni łotr, cynik i Płatny
Zdrajca, Pachołek Rosji.
Na czele konfederacji radomskiej Repnin postawił
księcia Karola Radziwiłła „Panie Kochanku”.
Francuz, gen. Dumouriez tak określił tego
katolickiego fanatyka, wychowanka jezuitów:
„Najbogatszy pan w Polsce, ale głupie
bydlę”. Toteż nietrudno było Repninowi
wystawić całą tę zgraję oczadziałych
kadzidłem wychowanków jezuitów, kołtunów
szlacheckich, do wiatru.
Na „sejmie repninowskim” w 1768 roku podpisano
traktat z Rosją. Szlachcie prawosławnej i
ewangelickiej przyznano pełnię praw
politycznych, Rosja ponownie stała się gwarantem
„praw kardynalnych”,
w tym liberum veto i wolnej elekcji. Przywrócono
rosyjski protektorat nad Polską. Podoskiemu za
zdradę zapłacono nie tylko złotem, ale i
godnością prymasa Polski – na prośbę Rosji
obdarzył go nią papież, wbrew protestom króla
Polski.
Zdrajca biskup Sołtyk żalił się w czasie sejmu
w liście do kumpla w sutannie Podoskiego:
„Zawiedzeni zostaliśmy, jak ptaszęta na lep
wzięte. Chcieliśmy wzmocnić wolność, a
staliśmy się niewolnikami”. Wkrótce pojechał
kibitką do Kaługi, gdzie na zesłaniu spędził
pięć lat. Prorok?...
Tak to kolejny raz Kościół uniemożliwił
reformy w Polsce (patrz: nóż 11, 15 i 20),
pomagając przy tym prawosławnej Rosji. To te
„zasługi Kościoła dla Polski”.
26) Po raz dwudziesty szósty Kościół katolicki
wbił nóż w plecy Polsce, doprowadzając do
wybuchu konfederacji barskiej w 1768 roku. Po
równouprawnieniu innowierców kler przystąpił
do kontrataku, chcąc je cofnąć. Papież Klemens
XIV polecił nuncjuszowi Duriniemu napomnieć
biskupów, „(...) że są w pierwszym rzędzie
katolikami, a dopiero potem Polakami”. Nuncjusz
użył jezuitów i ambon do zaciekłej akcji
propagandowej, skierowanej przeciwko Rosji, która
równouprawnienie przeforsowała. Wykorzystał
powszechne oburzenie wywiezieniem przez Repnina do
Kaługi czterech senatorów, w tym biskupów
Sołtyka i Załuskiego. Prawą ręką Duriniego
był biskup Krasiński, który został przywódcą
konfederacji barskiej. Duchowym jej patronem był
„ksiądz Marek” Jandołowicz.
Ta nieprzytomna ruchawka katolickich fanatyków w
ciągu pięciu lat zrujnowała i wykrwawiła kraj,
stała się bezpośrednią przyczyną I rozbioru i
pozbawiła Polskę możliwości oporu. Chaos był
taki, że przez pięć lat nie mógł zebrać się
sejm! Powstanie chłopskie („koliszczyzna”)
spustoszyło Ukrainę. Powstańcy wyrżnęli ok.
200 tys. Polaków i Żydów, nikt nie liczył
ofiar odwetowego ludobójstwa.
Durini został z Polski odwołany na żądanie
Rosji. Jak pisze prof. Łukasz Kurdybacha, rola
nuncjusza papieskiego Duriniego w rozpętaniu tej
wojny domowej nie została do końca odkryta.
Następca Duriniego, Garampi, nawiązał ponownie
bliską współpracę z Rosją. Oczywiście,
przeciwko Polsce, a raczej tego, co z niej
zostało...
27) Po raz 27 Kościół katolicki wbił
nóż w plecy Polsce w czasie sejmu rozbiorowego w
1773 r. Po stłumieniu konfederacji barskiej,
idiotycznej ultrakatolickiej ruchawki, zaborcy
przystąpili do rozbioru Polski. Zrujnowana i
wykrwawiona nie miała szans się przeciwstawić.
Król Stanisław August Poniatowski błagał o
pomoc Kościół, który miał świetne układy ze
wszystkimi sąsiadami Rzeczypospolitej. Nuncjusz
Garampi odpowiedział mu: „Gdybym
zaprotestował, rozgniewałbym i obraził dwór
wiedeński”.
Gdy cesarzowa Maria Teresa zwróciła się do
papieża Klemensa XIV z wątpliwościami moralnymi
co do rozbioru, „Ojciec Święty, któremu
Polacy zawsze ślepo wierzyli, pospieszył jej
odpowiedzieć, w imieniu nieba i ziemi, że
inwazja i rozbiór były nie tylko właściwe
politycznie, ale i w interesie religii; że w
Polsce Moskale mnożą się niebywale; że
wprowadzają tam po kryjomu religię
schizmatycką; i że dla duchowego dobra
Kościoła było konieczne, ażeby dwór
wiedeński rozciągnął swe panowanie możliwie
daleko” (wg Lelewela). Jeśli Kościół,
potężna siła w Europie, moralny autorytet
przynajmniej dla państw katolickich, nie
zaprotestował, to kto miał zaprotestować? Nikt
w Europie... Nic więc dziwnego, że głównymi
sprawcami ratyfikacji traktatów rozbiorowych
przez polski sejm byli biskupi: Młodziejowski –
jako kanclerz – był organizatorem sejmu,
Ostrowski przewodniczył senatowi i delegacji
podpisującej traktaty rozbiorowe, Massalski
płomiennymi mowami za rozbiorem zyskał dla
Kościoła miano „czwartej potencji
rozbiorowej”. Za „zasługi dla Polski”
biskupowi Ostrowskiemu papież na prośbę Rosji i
Austrii zapłacił złotodajną godnością
prymasa Polski i Litwy. Czy Kościół nie
zasłużył na miano „czwartej potencji
rozbiorowej”?
Historia pokazała, jak obca była Polakom
narzucona przez Kościół nietolerancja. Już w
kilka lat po wymuszonym przez Rosję
równouprawnieniu prawosławnych i ewangelików
nikt ich w Polsce nie dyskryminował. Gdyby nie
prawne ramy kontrreformacji – nietolerancji i
prześladowań narzuconych Polakom przez kler
– Polska pozostałaby potęgą, a z pewnością
nie byłoby rozbiorów.
28) Dwudziesty ósmy raz Kościół wbił – i to po
wielokroć – Polsce nóż w plecy po I
rozbiorze, kolaborując z zaborcami w zabranych
prowincjach. Zaraz po rozbiorze biskupi złożyli
przysięgę nowym władcom, podjęli z zaborcami
aktywną współpracę i wezwali lud do
posłuszeństwa: „Przysięgamy Jego Mości
królowi Prus i jego prawnym następcom w
rządach, jako nam najłaskawszemu królowi i
władcy kraju być poddanym i wiernym, posłusznym
i oddanym... Dbać o uczucia wierności dla
króla, o miłość ojczyzny, posłuszeństwo
wobec praw”. To fragment roty przysięgi
biskupów polskich (?) królowi Prus po I
rozbiorze.
Wymienić tu trzeba szczególne kanalie w
sutannach: arcybiskupa Sierakowskiego, biskupów
Sołtyka (pochowany w katedrze wawelskiej!),
Massalskiego, Ostrowskiego, a nawet Krasickiego.
Toteż oporu nie było żadnego, kler nie ustawał
w ukłonach dla nowych władców i w przekonywaniu
Polaków, że muszą teraz służyć nowym panom.
Upewniło to zaborców, że dalsze rozbiory też
zakończą się sukcesem. Byle głaskać purpurowe
i czarne suknie...
Zaborcy zagarnęli część wielu diecezji, reszta
ich obszaru pozostała w okrojonej Polsce.
Zupełną katastrofą było, że większość z
tych zdrajców biskupów nadal zasiadała w
polskim senacie, będąc jednocześnie poddanymi
zaborców i im się wysługując.
Kiedy Katarzyna II zaczęła tworzyć nową
strukturę Kościoła katolickiego na terenach I
rozbioru, i to bez zgody papieża, nie natrafiła
na opór, a wręcz przeciwnie. Kler kolaborował
masowo z urzędasami carskimi, a zdrajcy
Siestrzeńcewicz, Benisławski, Sierakowski i inni
mianowani przez carycę „biskupami” ochoczo
przyjęli sakry biskupie i pensje. Wkrótce
wsparł ich i papież Pius VI – przysłał
nuncjusza Archettiego, zatwierdził nową
rosyjską strukturę Kościoła katolickiego,
całkowicie niezależną od polskiej, i sam
wyświęcił „biskupów” Katarzyny. Tak
wszeteczna bestia legitymizowała I rozbiór
Polski.
Karty szczególnej zdrady i hańby zapisali
jezuici. Mimo kasaty zakonu przez papieża w 1773
r., Prusacy i Rosjanie pozwolili im działać i
nadal wychować młodzież. Warunek był prosty:
wychowywać polską młodzież w duchu
posłuszeństwa zaborcom. Jezuici gorliwie to
wypełniali. Komisja Edukacji Narodowej nie
objęła swym działaniem terenów
I rozbioru. To powinno nam uświadomić, jakie
szkody Kościół i jezuici wyrządzili Polsce.
29) Dwudziesty dziewiąty raz Kościół wbił Polsce
nóż w plecy, obalając Kodeks Zamojskiego w 1780
roku. Kolejny raz (patrz: noże 11, 15, 20 i 25)
Kościół uniemożliwił naprawę państwa. Po
wstrząsie wywołanym przez I rozbiór panowała
zgoda co do konieczności reform i ratowania
pomniejszonego kraju. Zadanie opracowania zbioru
praw sejm pod wpływem króla Stanisława Augusta
powierzył w 1776 r. byłemu kanclerzowi koronnemu
Andrzejowi Zamojskiemu. Wśród twórców Kodeksu
był m.in. Józef Wybicki. Nuncjusz papieski
Archetti nasłał swego agenta biskupa sufragana
płockiego Krzysztofa Szembeka, by go o wszystkim
informował. Po dwóch latach pracy, w roku 1778
Kodeks był gotowy do przedstawienia sejmowi.
Kodeks Zamojskiego miał umocnić państwo, przede
wszystkim więc ograniczał przywileje Kościoła.
Wprowadzał też pewne zmiany polityczne i
ujednolicał prawo. Biskupi nie chcieli jednak
zgodzić się na jakiekolwiek ograniczenie swoich
przywilejów. Nuncjusz Archetti na polecenie
papieża przystąpił do kontrakcji. Szukał
sojusznika nawet w rosyjskim ambasadorze
Stackelbergu. Kardynał Pallavicini w imieniu
papieża zalecał szczególną ostrożność:
„Porozumienie i współpraca nasza z państwem
heretyckim nie powinna tam wyjść na jaw, gdyż
to przyniosłoby nam szkodę, jakkolwiek
Opatrzność posługuje się nieraz takimi
środkami celem pokrzyżowania ludzkiej polityki
dla dobra Kościoła i jego głowy”. Czy trzeba
lepszego dowodu, że Kościół katolicki to
podstępna, zdradziecka i antypolska mafia? Ale
nawet naciskany przez nuncjusza Stackelberg
odmówił bezpośredniego poparcia.
Król usiłował przekonać Kościół do
konieczności reform – pytał o powody
sprzeciwu, skoro proponowane rozwiązania były od
dawna stosowane w innych krajach katolickich:
„Dlaczego Polska ma być niżej ceniona? Czyż
nie zasługuje ona na te same łaski i
względy?”. Przypominał, że nasz kraj był
przez wieki przedmurzem chrześcijaństwa... Król
nie zaniedbał nawet wysłania do Rzymu do
papieża swego posła, zaufanego księdza, Włocha
Ghigiottiego. Bezskutecznie. Widząc, że nuncjusz
zamierza użyć liberum veto i zerwać sejm, aby
obalić Kodeks, król – chcąc ratować reformy
– wycofał projekt spod obrad i przeniósł na
sejm 1780 r.
Archetti działał zza kulis „przy pomocy
wrzawy, intryg, gróźb i złota”. Na sejmiki
ruszyli zakonnicy, sączyć jad do uszu pijanej
szlachty, swoje robili kapelani i spowiednicy
magnatów. Urzędnikom tłumaczyli, że Kodeks
wprowadzi ich odpowiedzialność karną; magnatom,
że pozbawi ich tytułów książąt i hrabiów;
szlachcie, że ograniczy jej władzę nad
chłopami; hołocie szlacheckiej, że straci prawa
polityczne. Na sejmiku w Środzie przygotowano
zamach na życie Wybickiego. W ogóle nie
podnoszono najważniejszej sprawy – ograniczenia
przywilejów Kościoła – z obawy, że szlachta
mogłaby to poprzeć. Ponieważ nikt nie czytał
Kodeksu, ta intryga Kościoła trafiła na podatny
grunt.
W tej sytuacji król postanowił powołać
komisję sejmową do zbadania Kodeksu i
wprowadzenia jakichś zmian. Zgodził się na to
nawet... Stackelberg, ale... nie Kościół!
Pallavicini pisał do Archettiego: „Ojciec
Święty ufa Waszej Przewielebności i wierzy, że
W.P. użyje wszelkich środków dla obalenia
kodeksu”. Podstępni zdrajcy nie odpuszczali.
Na sejmie przekupieni przez nuncjusza posłowie
wśród wrzawy zaczęli demonstracyjnie Kodeks
drzeć i rzucać na ziemię. Sejm podjął
uchwałę: „(...) tenże Zbiór Praw na zawsze
uchylamy i na żadnym sejmie aby nie był
wskrzeszany, mieć chcemy”. Wspaniałą okazję
naprawy państwa 13 lat przed Konstytucją 3 maja
zmarnował Polsce Kościół. Takie to są
„zasługi Kościoła dla Polski”.
30) Trzydziesty raz Kościół katolicki wbił Polsce
nóż w plecy, popierając targowicę i wskazując
drogę do drugiego rozbioru. Kler aktywnie
popierał targowickich zdrajców, bo nie mógł
się pogodzić z „bezbożnym, jakobińskim
dziełem Konstytucji 3 maja”, postępowymi
hasłami oraz utratą majątków, które Sejm
Wielki przeznaczył na odbudowę wojska.
Intrygował nuncjusz Saluzzo, który w listach do
Rzymu przedstawiał Kołłątaja i Staszica jako
jakobinów.
To papież Pius VI dał Rosji zielone światło do
wojny z Polską i jej rozbioru, kierując
24.02.1792 r. brewe dziękczynne do Katarzyny II,
w którym nazwał ją heroiną stulecia i sławił
jej podboje. Wśród nich wymienił I rozbiór
Polski. Wszak było tuż po uchwaleniu Konstytucji
3 maja, którą Kościół zwalczał jako
jakobińską. Papież dążył też do
wciągnięcia Rosji do wojny z rewolucją
francuską. Nikt nie idzie na wojnę bez nadziei
zdobyczy, najlepiej terytorialnych. Papież dał
carycy jasny sygnał, że zapłaty należy szukać
w Polsce. Toteż za trzy miesiące Rosja, pewna
swego, uderzyła na Polskę.
To wróg Polski papież Pius VI pobłogosławił
targowicę, „aby stworzenie konfederacji stało
się początkiem spokojności i szczęścia
Rzeczypospolitej”. Wspomniany nuncjusz Saluzzo
namawiał króla do przystąpienia do targowicy.
Nic dziwnego, że wielu biskupów aktywnie
działało wśród targowickich zdrajców. Ich
kapelanem był biskup Sierakowski; przywódcą na
Litwie – Kossakowski; Skarszewski zwolnił
Polaków z przysięgi na wierność Konstytucji 3
maja; biskup Okęcki listem pasterskim zarządził
modły o powodzenie targowicy i został cenzorem
wydawnictw; działali bp. Massalski i Adam
Naruszewicz.
Wdzięczna targowica przywróciła Kościołowi
majątki, cenzurę wydawnictw i zwróciła
oświatę. Tenże nuncjusz Saluzzo czynił
starania o wysłanie polskiej kawalerii narodowej
na wojnę z... rewolucyjną Francją!
31) Po raz trzydziesty pierwszy Kościół katolicki wbił
nóż w plecy Polsce na „sejmie hańby” w
Grodnie w 1793 r., pomagając Rosji i Prusom
zalegalizować II rozbiór.
Po klęsce Polski w wojnie w 1792 r. i
zaprowadzeniu rządów targowicy Rosja przysłała
do Warszawy ambasadora Sieversa z zadaniem
doprowadzenia do II rozbioru i ratyfikacji
traktatów rozbiorowych przez polski sejm. Koszty,
czyli łapówki, pokrywała do spółki z Prusami.
Kościół był wdzięczny targowicy i Rosji za
obalenie jakobińskiej Konstytucji 3 maja,
przywrócenie mu edukacji młodzieży i majątków
zabranych przez Sejm Wielki na odbudowę wojska
polskiego. Toteż wśród głównych aktorów
„sejmu hańby” byli biskupi: Skarszewski,
targowicki podkanclerzy, ten sejm organizował;
Kossakowski rosyjskim złotem przekupywał i
dobierał posłów (67 dukatów od głowy!);
Massalski wygłaszał prorosyjskie mowy „o
nieograniczonej ufności we wspaniałomyślność
cesarzowej”. W kościołach warszawskich czytano
list pasterski bpa Okęckiego z 2.09.1792 r., w
którym wzywał do modłów, „ażeby Bóg
błogosławił pracom konfederacji generalnej dla
dobra ojczyzny podjętym”.
Kiedy już po II rozbiorze uproszony przez króla
Stanisława Augusta kardynał protektor Polski
Antici błagał papieża Piusa VI o interwencję
na rzecz Polski, papież odpowiedział, że uważa
ją za nieodpowiednią w obecnych
okolicznościach, i radził kapitulację przed
zaborcami. Ważniejsze dla Kościoła było
utopienie we krwi rewolucji francuskiej.
32) Trzydziesty drugi nóż wbity przez Kościół
tkwił w plecach Polski przez 800 lat – od
chrztu do rozbiorów. To potworna grabież
dziesięciną, świętopietrzem, annatami, iura
stolae (opłaty za chrzty, śluby i pogrzeby;
musieli je płacić proboszczom także
innowiercy), opłatami sądowymi w sądach
kościelnych (także odwołań do Rzymu),
łapówkami za korzystne wyroki, haraczami za
zdjęcie klątw, opłacaniem „przychylności”
urzędników papieskich. Bogatych otaczały sfory
darmozjadów i wyłżygroszy w sutannach –
kapelani, spowiednicy i kaznodzieje, wyłudzający
pieniądze i nadania „za pokutę” czy różne
ślubowania.
Oprócz tego naszych przodków okradano takimi
opłatami jak: meszne, iura menta (za udział
duchownego w sądach), mortuarium
(odumarszczyzna), podzwonne (za dzwonienie na
pogrzebie), pokropki, poświęcenia. A
pańszczyzna w majątkach kościelnych, przymus
picia alkoholu, kary pieniężne, pokuty i
chłosta za byle co? No i taca!
Kościół bogacił się jeszcze, pożyczając
Żydom pieniądze na lichwę, wydzierżawiając
ziemię i nieruchomości, a nawet... sprzedając
chłopów jak zwykłych niewolników! To wszystko
było złodziejom w sutannach mało, więc
mnożyli sanktuaria, handlowali relikwiami i
odpustami. Jeden z ciekawszych numerów: jezuici w
czasie częstych wtedy epidemii handlowali...
pigułkami na zarazy. Jak pacjent umarł, to nie
reklamował; jak przeżył, to dziękował.
Równocześnie Kościół praktycznie nie płacił
podatków, nawet na obronę Polski. Wysilał się
tylko czasem na subsidium charitativum, czyli
podatek dobrowolny. Zawsze były to ochłapy. W
roku 1775 (już po I rozbiorze) Kościół
zaczął płacić 600 tys. zł rocznie. Zmusił
ich do tego... rosyjski ambasador Stackelberg!
Tu ukazała się głupota nienasyconej bestii.
Pazerność odjęła jej rozum: skarby, których
się nałykała... zagrabili jej w czasie potopu
Szwedzi. Bestia była tak tępa, że to
doświadczenie niczego jej nie nauczyło.
Nachapała się ponownie, ale nadal nie chciała
płacić podatków na obronę Polski i... znów
obrabowali ją podczas III wojny północnej
Szwedzi, Rosjanie i Sasi.
Bestia znowu zabrała się do wyłudzania
pieniędzy od ogłupionych Polaków, nachapała
się i... Dwie lekcje powinny wystarczyć –
płaciła wreszcie podatki? Ale przecież to
Kościół katolicki, to i trzeci raz ją oskubali
– tym razem zaborcy! Potem jeszcze bolszewicy i
hitlerowcy. Coś strasznie tępa ta bestia. Bestia
przywilejami podatkowymi cieszy się nadal...
33) Trzydziestym trzecim nożem Kościół katolicki
wiercił w plecach Polski także 800 lat: to
oświata. Kościół przez wieki miał monopol w
edukacji Polaków, tylko na krótko przerwany
epizodem wspaniałych szkół ewangelickich doby
reformacji. Hasło „Raków” jest w każdej
liczącej się światowej encyklopedii. Kościół
zdegradował ten kwitnący europejski ośrodek
myśli, kultury i nauki do rangi wioski. Raków to
symbol: zakłamana bestia ze wszystkiego zrobi
wiochę.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich
młodzieży chowanie” – proroczo napisał Jan
Zamojski w akcie fundacyjnym swojej Akademii. To
Kościół był piewcą złotej wolności,
obrońcą wolnej elekcji i liberum veto.
Potrzebował ich, aby utrzymać Polskę w stanie
anarchii, by móc ją grabić bez przeszkód. To
Kościół katolicki wychowywał polską
młodzież, zaszczepiał jej fanatyzm katolicki,
kołtuństwo i anarchię. To Kościół katolicki
zamordował Polskę. Pamiętajmy, że najwięksi
zdrajcy w naszej historii to m.in. kardynał
Radziejowski, biskupi: św. Stanisław,
Kossakowski, Massalski, Młodziejowski, Ostrowski,
Trzebicki. Cywilni zdrajcy: Hieronim Radziejowski,
Adam Poniński, Ksawery Branicki, Szczęsny
Potocki i inni byli wychowankami szkół
katolickich, w ogromnej większości jezuickich.
To Kościół siał nietolerancję, pogardę,
uczył donosicielstwa i lizusostwa.
Efekt tego katolickiego ogłupiania był taki, że
Polska od połowy XVII wieku nie wniosła do
kultury europejskiej NIC! Nie mówiąc o nauce,
zlikwidowanej zupełnie, wyciętej równo z
trawą, czego dowodem był brak naukowej
terminologii w języku polskim! Stworzyła ją
dopiero Komisja Edukacji Narodowej.
Wydarto załganej bestii edukację właściwie
przypadkiem: papież w 1773 roku skasował zakon
jezuitów. Z dnia na dzień w polskiej oświacie
powstała pustka. Wykorzystał to król Stanisław
August i doprowadził do powołania przez sejm
Komisji Edukacji Narodowej. Opór i sabotaż ze
strony Kościoła przedstawimy w osobnym artykule.
Dzieło KEN cofnęła targowica, która w 1792
roku zwróciła edukację Kościołowi. Trochę
tego ziarna jednak wykiełkowało, mimo wysiłków
kleru, by wszelką wolną myśl wytępić.
Odrębna kwestia to oświata ludu. Nawet KEN nie
zrobiła tu wiele, bo nie zajmowali się nią
jezuici, ale proboszczowie, a w praktyce
organiści, często niepiśmienni. Katolicki
program nauczania dla ludu to wkuwanie na pamięć
katechizmu i śpiew kościelny. Jedynym awansem
społecznym dla przywiązanego do ziemi
pańszczyźnianego chłopa była... ministrantura,
potem „stanowisko” kościelnego lub organisty.
Toteż analfabetyzm wśród ludu w połowie XVIII
w. sięgał 95 proc.! Polski robotnik potrafił
wykonać tylko prace proste, a na stanowiska
techniczne sprowadzano Niemców, Czechów, nawet
Holendrów, niemal zawsze ewangelików. Zaś o
edukacji dziewcząt nie było w ogóle mowy!
Taki sam „program edukacyjny” był w Ameryce
dla... niewolników murzyńskich! Trudno się
dziwić, że polscy emigranci do USA w XIX w.,
ogłupieni przez Kościół analfabeci,
zapracowali na słynne „Polish jokes”.
Dlatego budzi przerażenie, że mimo tych
doświadczeń wpuszczono dzisiaj Kościół do
szkół. Ogłupiony lud ma wierzyć w cuda, cudów
oczekiwać, znosić kasę do kościołów,
sanktuariów i całować szamanów po rękach. Jak
w afrykańskim bantustanie. Katolicki kamień u
szyi, który topił polską oświatę przez wieki
i opóźniał rozwój kraju, znowu nam
przywiązano.

Przedstawiliśmy największe klęski w naszej
historii do czasu rozbiorów. Do sprowadzenia tej
katastrofy na Polskę walnie przyczynił się
Kościół katolicki. Fałszerze historii w
sutannach czynią wszystko, by wymazać z pamięci
narodu rolę Kościoła w rozbiorach. Wymazać,
że umundurowani funkcjonariusze Kościoła (bo
sutanna to przecież mundur) sterowali polską
polityką i podporządkowywali ją interesom
obcego państwa – Państwa Kościelnego.
Przecież kanclerzem lub podkanclerzym zawsze był
duchowny, prymas przewodniczył senatowi i był
interreksem, a kościelne awanse zależały od
wysługiwania się interesom Kościoła i cesarzy
niemieckich.
Kościół kierował nie tylko polską polityką:
wszystkich królów otoczył szczelnym murem
kapelanów, spowiedników, kaznodziei, sekretarzy.
Także królowe. Wychowawcami dzieci władców
byli prawie zawsze duchowni; tak samo u magnatów.
Pasożyty zlatywały się do władzy i pieniędzy.
Przed każdym sejmem wszyscy znaczący senatorowie
katoliccy otrzymywali papieskie brewe ze
wskazówkami! Do tego Kościół dzierżył
oświatę i jedyne wówczas masowe medium –
ambonę. Spowiednicy sączyli jad do uszu
klęczących przed nimi ludzi. Kościół miał w
Polsce władzę absolutną!
Jak daleko sięgają ich macki, świadczy fakt,
że odkrywcza książka prof. Łukasza Kurdybachy
„Dzieje Kodeksu Andrzeja Zamoyskiego”, wydana
w 1951 r. w skromnym nakładzie, dotąd nie
doczekała się drugiego wydania. Niemal ślad
zaginął po dziele prof. Wacława Sobieskiego
„Nienawiść wyznaniowa tłumów za rządów
Zygmunta III”, nie wznawianej od... 1902 r.! Od
105 lat! Przykłady można mnożyć. Pod rządami
katoprawicy pojawiło się coś znacznie gorszego
od cenzury – to autocenzura.
Każdy Czytelnik fakty tu podane może sprawdzić.
Byle w źródłach rzetelnych, niepochodzących od
fałszerzy historii w sutannach. Namacalnymi
dowodami ich fałszerstw są katedry i kościoły
wypełnione nagrobkami i epitafiami zdrajców w
sutannach.
Po lekturze tego cyklu trudno mieć wątpliwości,że gdyby nie Kościół, nie byłoby rozbiorów,
Polacy nie musieliby przelewać krwi w walkach o niepodległość. Nie byłoby więc wywózek na
Sybir, krwawych narodowych powstań. Nikt nie śmiałby urządzić nam Katynia. A oni jeszcze
wyciągają łapy po kasę za „opiekę”...
Większość z tych „zasług Kościoła dla
Polski” z uwagi na objętość cyklu ujęliśmy
skrótowo. W przyszłości przedstawimy je w
szerszych opracowaniach.


Świadomośc polskości pojawiła się dużo później niż polska państwowość w X w. więc nie bredź.

Swiadomosc polskości pojawila sie dużo wcześniej niż naprzyklad swiadomosc niemieckości, czy rosyjskosci.

Kosciol nadal tez prejoratywne znacznie dla poslich poganskich swiat, przykladowo slowo "libacja" to swieto wsrod plemion Wislan i Polan ale oczywiscie KOJARZY SIE Z NADMIERNYM PICIEM..

skoro już raz można tak było zrobić, to można i drugi raz, wykorzeniając katolików, i to się stanie.. przy pomocy islamu.Niezależnie od milionów minusów Historia uczy, że niższa barbarzyńska nacja, zawsze pokonuje tę bardziej cywilizowaną.. ot i wyszło szydło z worka, nt. katolików i Słowian... hehehe.

Masz rację co do roli kościoła katolickiego w "modernizacji" państwa słowiańskiego, gdzie kościół dostawał 10% od każdego plonu, król, książę nadzorował pobór haraczu w zamian kościół gwarantował mu etos powołanego na tron z bożej łaski.

Podstawową zasadą religi katolickiej jest ukrywanie największych zbrodni pod płaszczykiem świętości..

a kto z Was slyszal o uniwersytecie w Rakach po ktorym nie zostalo kompletnie nic a miasto tetnilo zyciem a obecnie jest zapomniane i nigdzie nie wspominane. occzywiscie wiadomo przez kogo 2k!

Znam wielu ludzi ktorzy opowiadaja jacy sa dobrzy i milosierni ale nigdy nic dobrego nie zrobili.Co jest paradoksalne znecaja sie nad rodzinami , ale w niedziele ida do kosciola i wszystko jest zapomniane.My polacy jestesmy narodem poganskim i dlatego bylysmy tepieni-ogniem i mieczem- tak samo jak wyprawy krzyzowe .Byle tylko nie wierzyc w cos innego, i nie zabierac pieniedzy dla kosciola. ale kosciol jako taki sam potrafil sie utrzymac poprzez np prostytucje w czasie soboru w Watykanie w 1550 gdzie zatrudnili 3000 prostytutek aby umilaly wybory nowego papieza. Dobre pieniadze dla Watykanu

Mój ojciec dostawał rentę za ziemię przekazaną państwu. Dostawał (według jego słów) około 5200 zł miesiecznie (koniec lat siedemdziesiątych). 200 zł zostawiał sobie, resztę przekazywał misjonarzom z Krakowa (nawet dwa lata po jego śmierci misjonarze przesyłali mu wypełnione blankiety, tak, że on miał tylko wpisac kwotę i wpłacić na poczcie). Oszukiwali ojca by wydrzec kasę (np faksimile Wojtyły podawali za rzeczywisty i osobisty podpis papieża). A w tym czasie jedyna wnuczka ojca przymierała głodem, a na moje zwrócenie uwagi ojciec odpowiadał jedno: JO NIE DBOM O CIAŁO, JO DBOM O DUSĘ...Jadł tygodniowe (po ugotowaniu) ziemniaki, by wiecej kasy było dla księży, chodził do kościoła piechotą, bo nie chciał płacic za PKS (aż 3 złote!), bo biedni księża w Krakowie czekali na jego pieniądze..























































 
  ŁĄCZnie stronę odwiedziło już 55677 17977 odwiedzający ZNAJ DUJ OM tutaj! ƛ  
 
ƛ - otwarte "ƛ" duże pochodzi z JAMAJKI Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja